ja rowniez jestem zdania, ze nalezy ich kompletnie zignorowac. nie bedziemy znizac sie do poziomu ich magla. swoja droga - ten falsz niektorych osob jest ohydny.ludzka podlosc nie zna granic..
szczerze mówiąc to mnie to tak samo jak Mat'a rozbawiło brak słów It’s the good girls who keep diaries. The bad girls never have the time. Me… I just wanna live a life I’m gonna remember. Even if I don’t write it down
zgadzam się Lornetko dawno się w sumie tak nie ubawiłam czytając ''książkę'' It’s the good girls who keep diaries. The bad girls never have the time. Me… I just wanna live a life I’m gonna remember. Even if I don’t write it down
Witam wszystkich serdecznie ,i oświadczam ,że rezygnuje z nie udolnych usług pana Kamila Pińkowskiego Detektywa,a komputer który nam ofiarował pan Kamil chętnie odeślemy panu,a to że planował Pan monitoring nad nami poprzez ten sprzęt,to tylko świadczy o panu ,Marzena Żukowska.
Edytowane przez marta wawa dnia 25-06-2012 18:14
Dz.U.97.88.553 USTAWA z dnia 6 czerwca 1997 r.
Kodeks karny
(Dz. U. z dnia 2 sierpnia 1997 r.) Rozdział XXXIII Przestępstwa
przeciwko ochronie informacji
Art. 265
3.
§ 1. Kto bez uprawnienia uzyskuje informację dla niego nie przeznaczoną, otwierając zamknięte pismo, podłączając się do przewodu służącego do przekazywania informacji lub przełamując elektroniczne, magnetyczne albo inne szczególne jej zabezpieczenie, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
§ 2. Tej samej karze podlega, kto w celu uzyskania informacji, do której nie jest uprawniony, zakłada lub posługuje się urządzeniem podsłuchowym, wizualnym albo innym urządzeniem specjalnym.
Art. 268.
§ 2. Jeżeli czyn okreslony w § 1 dotyczy zapisu na komputerowym nosniku informacji, sprawca podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
Witam miko,dzieki za informacje,tak myslałam o tym ażeby sprawdzić kompa ale nie mam nikogo zaufanego,muszę kogoś poszukac,a informacja o bezprawnej kontroli kompa bardzo mi sie przyda gdyby szanowny pan Kamil wyparł sie wszystkiego,dzieki serdeczne ,cieplutko pozdrawiam ,M.arzena Żukowska
Szanowny Panie Kamilu zapewne Pan to czyta, więc powiem tyle wstyd jak beret
Pozdrawiam serdecznie Jest mnóstwo ludzi na świecie, którzy powiedzą Ci, że nie możesz....A Ty musisz po prostu odwrócić się i powiedzieć "no to patrz..."
Nie uprawniony dostęp do cudzych danych elelektronicznych jest przestępstwem.... A jeśli chodzi o uniemożliwimnie szpiegwołania komputera to chętnie pomogę
Kochani proszę porozumiewajcie się na ten temat w wiadomościach prywatnych.Nie ma już co wałkować tej przykrej sprawy.
Najważniejszy jest Mateuszek i tu dla Niego jesteśmy.
Pozdrawiam serdecznie.
Witam jestem ojcem zaginionego Mateuszka Żukowskiego jak do tej pory to Prokuratura oraz Policja w tej sprawie Mateusza nic nie robi oni to olewają nie chcą przesłuchać Braci
Jaworskich to oni wyprowadzili Mateuszka z domu oni byli ostatnimi świadkami +rodzice mają duże znajomości nie możemy też przesłuchać przez wykrywacz byłego Prokuratora oraz 2 Policjantów wiadomo że ręka rękę myje człowiek jak...
nie ma pieniędzy to nic nie morze zrobić na Poszukiwanie syna pobrałem 60 tysięcy kredytu którego teraz nie spłacam bo mi zabrali Rentę .Także zostaliśmy oszukani przez Detektywa Kamila PIinkowskiego z Jeleniej Góry wiec też chcę mu odebrać Pełnomocnictwo które mu dałem jeżeli by ktoś widział tego chłopca albo coś wie to proszę zemną o kontakt podaje numery telefonów 888764784 lub 798618097 podaje również login skype andrzej.zukowski48 moje gg 19604117 mój emil
Ostatni link to tylko były piękne słowa to chodzi właśnie o Detektywa Kamila Pinkowskiego z Jeleniej Góry to były tylko obiecanki . Andrzej Żukowski tato zaginionego Mateusza Żukowskiego .
BŁAGAMY O POMOC W ROZWIĄZANIU TEJ TRUDNEJ ZA NIEDBAŁEJ SPRAWY PRZEZ POLICJĘ ORAZ PROKURATURĘ PROSZĘ O POMOC JASNOWIDZÓW ORAZ JAKIŚ DETEKTYWÓW NAPRAWDĘ CO BY SIĘ ZA JĘLI NIE ODPŁATNIE NASZĄ SPRAWĄ
WITAM WSZYSTKICH DOSTAŁEM KOLEJNĄ WIADOMOŚĆ OD JASNOWIDZA ŻE MATEUSZ ŻYJE I JEST NA ZACHODNIEJ CZĘŚCI NIEMIEC ZWRACAM SIĘ O POMOC LUDZI ZA GRANICY Z TAMTYCH STRON BO MY NIC NIE MOŻEMY ZROBIĆ NAWET NASZ MÓJ PEŁNOMOCNIK KAMIL PINKOWSKI ZROBIŁ W BALONA ALE JA TEGO NIE POPUSZCZAM NAGŁOŚNIE TO W TELEWIZJI ORAZ W GAZETACH ŻE ZOSTALIŚMY PRZEZ NIEGO OSZUKANI CHOĆ MU DAŁEM SWOJE PEŁNOMOCNICTWO TERAZ TO NAWET NIE ODBIERA TELEFONÓW JAK ODBIERA TO TYLKO NIE ZNAJOME MA DOSTĘP DO MOJEGO KOPA ORAZ NADZÓR NAD TELEONAMI POZDRAWIAM WSZYSTKICH CO NAM POMAGAJĄ W POSZUKIWANIACH MATEUSZA ORAZ ŻE NAS SPIERAJĄ ANDRZEJ ŻUKOWSKI TATO MATEUSZKA
Jesteśmy zadowoleni ,że wam się udało,choć to drugie miejsce ale nie to jest najważniejsze ,ważne jest to jak bardzo pomagacie rodzinom osób zaginionych i samym zaginionym ,my głosujemy nadal na was w całości popieramy to co robicie a robicie naprawdę bardzo dużo.Pozdrawiamy rodzina Żukowskich.
Edytowane przez elin dnia 18-07-2020 11:06
Mateusz Żukowski zaginął 26 maja 2007 r. w Ujazdowie (gmina Nielisz). Miał wtedy 10 lat.
Jego ojciec Andrzej Żukowski (52 l.) tak wspomina tamten dzień: – Rano żona przyszła do domu z pracy na nocnej zmianie, położyła się spać. Po południu ja z Mateuszem wróciłem z ryb. Mieliśmy jeszcze raz iść z wędkami nad Wieprz. Po obiedzie zdrzemnąłem się chwilę. Starsza córka Angelika pilnowała młodszej – Martynki. Mateusz poszedł z dwoma kolegami do parku, nad wodę. Gdy się obudziłem, nie było go w domu. Pojechałem na ryby ze starszym synem, Pawłem. Wróciliśmy wieczorem. Żona powiedziała, że Mateusz nie wrócił do domu. Szukaliśmy go u sąsiadów. Pojechałem do kolegów, z którymi bawił się po południu. Kilka razy pytałem ich, co się stało z synem. Za każdym razem słyszałem inną odpowiedź. Najpierw mówili, że Mateusz został w parku. Potem, że poszedł do innego kolegi. A w końcu, że został nad Wieprzem.
Nocą Andrzej Żukowski zawiadomił policję o zaginięciu Mateusza, potem z dwoma policjantami poszedł raz jeszcze szukać syna. W pokrzywach nad Wieprzem znalazł ubrania Mateusza. Były zwinięte.
Na początku poszukiwań przyjęto hipotezę, że Mateusz utonął. Następnego dnia zaangażowano płetwonurków. Aż 17 razy przeszukali dno na kilkunastokilometrowym odcinku Wieprza. Rodzicom Mateusza tłumaczyli, że gdyby chłopiec się utopił, na pewno by go znaleźli.
Poruszyli niebo i ziemię
Intensywne poszukiwania Mateusza trwały kilka miesięcy. Wykorzystano specjalnie przywiezione z Bydgoszczy urządzenie radiolokacyjne. Ciała Mateusza nie znaleziono na 40-kilometrowym odcinku Wieprza.
– Dalej nie było sensu sprawdzać. Koryto rzeki przegrodzone jest siatką. Ciało, gdyby było w wodzie, na pewno by się na tej siatce zatrzymało – tłumaczy Andrzej Żukowski.
– Do poszukiwań w Wieprzu wykorzystano echosondę. Brzeg rzeki został sprawdzony przez psa wyspecjalizowanego w poszukiwaniach zwłok. Wszystko na nic. Poszukiwania trwają do tej pory. Ale są prowadzone mniej intensywnie niż na początku – mówi nadkomisarz Joanna Kopeć, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Zamościu.
W poszukiwaniach Mateusza rodzinie Żukowskich pomagał wójt gminy Nielisz Adam Wal (za jego sprawą w poszukiwania zaangażowali się strażacy). Niestety, poszukiwania nie zakończyły się sukcesem.
– Jak to możliwe, żeby po Mateuszu nie pozostał żaden ślad? Żeby nikt nie wiedział, jak zaginął nasz synek? Nikt nic nie słyszał, ani nic nie widział? Jak to możliwe? – pyta Andrzej Żukowski.
Rodzice Mateusza mówią o nim: spokojny, cichy i posłuszny chłopiec.
– Miał bardzo dobre relacje z kolegami i sąsiadami. Nie uczył się najlepiej, ale był pomocny we wszystkim. Pogodne, uśmiechnięte dziecko. Nigdy nie oddalał się od domu bez naszej wiedzy. Zawsze mówił, dokąd idzie. Najczęściej chodził do sąsiada. U niego grał w gry na komputerze lub po prostu siedzieli i rozmawiali. Pomagał mi w drobnych pracach przy domu. Chodziliśmy na ryby. Lubił jeździć na skuterze. Niestety, zbytnio ufał obcym. To była jedna z jego wad – mówi o Mateuszu jego ojciec.
Rodzice Mateusza: – Nie możemy się pogodzić z tym, że dziecko przepadło jak kamień w wodę. Byliśmy skłonni poruszyć niebo i ziemię, aby odnaleźć syna. Skoro policja nie dawała rady, postanowiliśmy szukać na własną rękę. Wzięliśmy kredyt, 60 tys. zł. Niedługo potem ZUS odebrał mężowi rentę, ja straciłam pracę. Nie mieliśmy z czego spłacać rat. Dług urósł do 80 tys. zł – opowiada Marzena Żukowska, matka zaginionego chłopca. I dodaje, że pieniądze z kredytu poszły na poszukiwania Mateusza.
– Chwytaliśmy się każdego tropu, sprawdzaliśmy wszystkie informacje, które mogły doprowadzić nas do znalezienia Mateuszka. Tam, gdzie policja nie mogła nic wskórać drogą służbową, działaliśmy na własną rękę. Za nasze pieniądze sprowadzano różne urządzenia wykorzystane do poszukiwań Mateusza – przekonuje Andrzej Żukowski.
Jasnowidze widzą różnie
Żukowski dodaje, że on i żona zlecili wykonanie wizualizacji – chodzi o takie zdjęcie Mateusza, które oddawałoby jego wygląd w wieku lat 14 (gdy chłopiec zaginął miał 10 lat).
– Za pieniądze pożyczone w banku jeździliśmy do jasnowidzów, wróżek, prywatnych detektywów – dopowiada Andrzej Żukowski.
Bo, jak wyjaśnia, przyszedł taki moment, że przestał z żoną wierzyć w skuteczność poszukiwań prowadzonych przez policję.
Rodzice Mateusza kontaktowali się z kilkunastoma jasnowidzami. Jedni sugerowali, że chłopiec został porwany i wywieziono go do Niemiec. Tej wersji nie udało się potwierdzić.
Specjalnie sprowadzonym z Krakowa georadarem sprawdzano miejsca, wskazane przez dwóch innych jasnowidzów. Tam miały być zwłoki Mateusza. Ten trop także okazał się fałszywy. Żukowscy jeździli do słynnego jasnowidza do Człuchowa. Krzysztof Jackowski spojrzał na fotografię Mateusza i odparł, że „spoczywa pod wodą”.
Krzysztof Rybczyński, jasnowidz z Poznania dwa lata temu podczas poszukiwań Mateusza współpracował z prywatnym detektywem Krzysztofem Kozdrójem. Podczas wizji lokalnej nad Wieprzem (nagrano ją kamerą video) Krzysztof Rybczyński stwierdził, że Mateusz Żukowski nie żyje.
– To był nieszczęśliwy wypadek. Chłopiec utopił się. Ale w tej rzece nie ma jego zwłok. Postawny mężczyzna, w wieku około 50 lat wyciągnął dziecko z wody. Próbował reanimować. Nie udało się przywrócić chłopcu życia. Ten mężczyzna, z drugim, młodszym, zabrali martwego chłopca w białym worku lub w płachcie i gdzieś go wywieźli – taką wizję miał Krzysztof Rybczyński, jasnowidz z Poznania.
Ale rodzice Mateusza Żukowskiego są pewni, że ich syn żyje.
– Czujemy, że o nas pamięta. Że chce wrócić do domu. To nie są jakieś nasze wymysły. Potwierdzają to inni jasnowidze, podobnie mówią wróżki – przekonuje Andrzej Żukowski.
Żukowscy niedawno nawiązali współpracę z wróżką z Warszawy. Znaleźli ją w Internecie. Renata Kordek, dla klientów „Mirel” kilka razy rozkładała karty tarota z pytaniem: gdzie jest Mateusz? Mówi, że odpowiedź zawsze była taka sama: – Mateusz żyje, przebywa poza granicami Polski.
– Mamy sygnały (od wróżek i jasnowidzów – przyp. red.), że nasz Mateuszek jest w Niemczech. Od dawna docierały do nas informacje, że przebywa za granicą. Wygląda na to, że ktoś go uprowadził. Na początku nie braliśmy tego pod uwagę. Przywieziemy go do domu. Do Niemiec zaprowadzi nas jasnowidz z Portugalii. Potrzebujemy jednak pieniędzy na wyjazd – tłumaczy Andrzej Żukowski.
Szukali na kredyt
Żukowscy mieszkają w ciasnym parterowym domku z przeciekającym dachem i wilgotnymi zaciekami na ścianach. W dwóch małych pokojach z kuchnią gnieździ się sześć osób. W kuchni: stół, dwie wersalki, telewizor, lodówka. W centralnym miejscu stoi podłączony do Internetu komputer. Sprzęt jest wyposażony w kamerę i mikrofon. Służy Andrzejowi Żukowskiemu do kontaktów z osobami, które – jak tłumaczy – mają pomóc w odnalezieniu Mateusza.
Żukowscy nie mają stałego zatrudnienia. Marzena Żukowska przepracowała 20 lat, ostatnie 2 lata we Włoszech. Od 3 lat nie ma żadnej pracy.
– Na naszym terenie o pracę bardzo ciężko. Szukałam, ale żadnej nie znalazłam – ubolewa.
Andrzej Żukowski pracował przed laty, głównie w budowlance.
– Choruję na cukrzycę, mam niesprawną rękę i nadciśnienie tętnicze. Obecny stan zdrowia nie pozwala mi na podjęcie pracy. Przez 5 lat otrzymywałem rentę z ZUS, ale mi ją odebrano – narzeka.
Paweł, najstarszy syn Żukowskich (20 lat) pracuje dorywczo. Angelika (lat 19) nie pracowała w ogóle. Próbowała szukać posady, ale jak tłumaczy „przy wielkim bezrobociu w gminie ciężko znaleźć jakiekolwiek zatrudnienie”.
Żukowscy żyją na skraju nędzy. Najczęściej żywią się rybami złowionymi w nieliskim zalewie.
– W tamtym roku opieka społeczna przyznała nam tylko 1,2 tys. zł zasiłku okresowego. 250 zł dorzucono na zakup węgla. To nasze jedyne dochody – biada Andrzej Żukowski.
Żukowscy zalegają z opłatami za prąd. Na jaką kwotę? Nie wiedzą. Nie spłacają kredytów zaciągniętych w banku.
– Poszukiwanie Mateusza pochłonęło wszystkie nasze pieniądze. Nie mamy ani grosza na życie. Pozostały tylko długi. Sami nie wiemy, co robić i do kogo zwrócić się o pomoc – drapie się po głowie Żukowski.
Często rozsyła w Internecie rozpaczliwe apele o pomoc.
„Błagam, pomóżcie mi. Nie mam pieniędzy na dalsze poszukiwania syna. Proszę ludzi dobrej woli. Nie mamy za co żyć. Zabrali mi rentę, żona nie pracuje. Na utrzymaniu mam troje dzieci. Jeśli ktoś może nam pomóc, to podaję numer konta bankowego, na które można wpłacić pieniądze”– ten apel ojciec Mateusza zamieścił w komentarzach pod informacją „Straciłem majątek szukając syna”, opublikowaną 1,5 roku temu w „Super Expressie”.
Teraz, kilka dni przed Wielkanocą, w Internecie pojawił się kolejny apel o pomoc rodzinie Żukowskich. Tym razem na portalu społecznościowym Facebook. Wróżka „Mirel” nakłaniała znajomych, aby pomóc Andrzejowi Żukowskiemu w zebraniu niewielkiej kwoty niezbędnej do wyjazdu po zaginionego Mateuszka.
Mirel napisała tak: – „Pojawiły się nowe informacje o jego obecnym pobycie. To ogromna szansa na odnalezienie i powrót Mateusza do domu na Święta Wielkanocne. Wystarczy, że 300 osób da po 10 zł. Tym sposobem możemy uratować syna Andrzeja Żukowskiego (niżej podano numer jego konta bankowego)”.
Pomagać? Nie pomagać?
Anna Kalbarczyk jest wiceprezesem ogólnopolskiego Stowarzyszenia „Bez Śladu”. Stowarzyszenie zajmuje się poszukiwaniem osób zaginionych. Anna Kalbarczyk współpracowała z rodzicami Mateusza Żukowskiego przez 2-3 miesiące. Twierdzi, że zerwała współpracę, ponieważ wyszły na jaw pewne fakty, które rodzice Mateusza wcześniej próbowali ukryć. O jakie fakty chodzi? Na to pytanie Anna Kalbarczyk nie chce odpowiedzieć. Mówi tylko, że apele Andrzeja Żukowskiego o pomoc finansową na poszukiwania Mateusza to „cyniczne żerowanie na ludzkiej dobroci, wrażliwości, by nie powiedzieć naiwności”.
– Ten pan zamieścił w Internecie setki takich apeli. Zwykle prosi o wsparcie finansowe i podaje numer swojego konta. Co jakiś czas oznajmia, że zna nowe miejsce pobytu Mateusza. Raz jest to Belgia, innym razem są to Niemcy. Sprawdziliśmy. Policja nie dysponuje informacjami o pobycie Mateusza w Niemczech. A zazwyczaj to najpierw policję się informuje o prawdopodobnym miejscu pobytu osoby zaginionej – tłumaczy Anna Kalbarczyk.
– Państwo Żukowscy nadużywają zaufania bardzo wielu ludzi. Mateusz wcale nie wróci na święta. Bo nie został odnaleziony. To haniebne, żeby zaginięcie swojego dziecka traktować jako sposób na zarobek – uważa współpracująca z Anną Kalbarczyk Joanna Vesper, która też działa w Stowarzyszeniu „Bez śladu”.
– Nie wyciągamy pieniędzy od ludzi! – stanowczo protestuje Marzena Żukowska. – Jeżeli ktoś ma ochotę, to wpłaca. Od początku poszukiwań Mateusza nie uzbierało się tego dużo. W sumie, nie więcej niż 200 zł. Wtedy jeszcze pracowałam. Do datków dołożyłam swoją trzynastkę. Pojechaliśmy do jasnowidza do Człuchowa. Wydałam ponad 1 tys. zł. Tego, co przysyłają ludzie, nie przejadamy. Stowarzyszenie „Bez śladu” zamiast nam pomóc w odnalezieniu syna, napuszcza na nas różne kontrole i policję – żali się Marzena Żukowska.
I przyznaje, że Stowarzyszenie „Bez śladu” na początku pomagało w poszukiwaniach syna. – Potem jednak zaczęli prowadzić jakieś dziwne śledztwa. Żądali dokumentów o stanie zdrowia męża. Zerwaliśmy z nimi wszelkie kontakty – tłumaczy Żukowska.
– To przez działania Stowarzyszenia „Bez Śladu” odebrano mi rentę – dodaje Andrzej Żukowski.
Ojciec Mateusza Żukowskiego na pytanie, ile osób wpłaciło datki na poszukiwania, odpowiada: – Niedużo.
Taka sama jest odpowiedź na pytanie o to, ile pieniędzy zgromadzili Żukowscy w wyniku apeli o pomoc finansową.
– Nie jest ważne ile pieniędzy zebraliśmy i wydaliśmy na poszukiwania Mateusza.
Najważniejsze, żeby go odnaleźć – podkreśla Andrzej Żukowski.
Syn zaginął, grill się dymi
Kamil Pińkowski jest prywatnym detektywem, właścicielem Grupy Resh. Prawie rok pracował nad rozwikłaniem zagadki zaginięcia 10-letniego Mateusza.
– Są dwie hipotezy. Pierwsza: z zaginięciem chłopca może być powiązany jego ojciec. Druga: zaginięcie może mieć związek z rodziną chłopców, z którymi Mateusz był widziany po raz ostatni. Nie znaleźliśmy rozwiązania. Zrezygnowałem ze współpracy z rodzicami Mateuszka. Żukowscy to bardzo roszczeniowi ludzie. Rozpowszechniali nieprawdziwe informacje na nasz temat. Powiadomiłem prokuraturę o popełnieniu przestępstwa zniesławienia. Pan Żukowski nie powinien mieć do nas żadnych pretensji. Za poszukiwania Mateusza nie wzięliśmy od niego żadnych pieniędzy – przekonuje detektyw Pińkowski.
Najbliżsi sąsiedzi Żukowskich nie chcą rozmawiać o tej rodzinie. Bardziej rozmowni są mieszkańcy odleglejszych rejonów Ujazdowa.
– Nie uprawiają tytoniu ani buraków. Nie pracują, a chcą używać życia. Żukowscy dobrze wiedzą, co się stało z Mateuszem. Ale ani oni, ani nikt inny we wsi nic na ten temat otwarcie nie powie – przekonuje starsza mieszkanka Ujazdowa.
– Ludzie między sobą gadają różne rzeczy. A to, że Mateusza sprzedano za granicę, a to, że się utopił, a jego ciało gdzieś zakopano. Policja od razu powinna była dokładnie zabezpieczyć ślady nad Wieprzem, gdzie znaleziono ubrania chłopca. Wtedy byłoby wiadomo, co się z nim stało i kto za tym stoi – uważa inny mieszkaniec Ujazdowa.
Pracownik Urzędu Gminy w Nieliszu, który uczestniczył w pierwszym dniu poszukiwań Mateusza w Ujazdowie zapamiętał, że tego dnia na podwórzu przed domem Żukowskich dymił się rozpalony grill.
– Obrazek, który zapamiętam na całe życie. Też mam dziecko. Niewyobrażalne, żeby w tak dramatycznej sytuacji zajmować się grillowaniem. Wszyscy w Ujazdowie na to patrzyli – wspomina urzędnik. http://pow.home.p...1&dz=1
Obrzydliwe są pewne fragmenty... nikt nie ma prawa osądzać drugiego człowieka (kurde, przecież nikt nie jest ideałem)i to jeszcze publicznie.
cyt.:"– Ten pan zamieścił w Internecie setki takich apeli. Zwykle prosi o wsparcie finansowe i podaje numer swojego konta."
Szukałem, ale jakoś nie znalazłem tych setek apeli o pieniądze.
Prosta zasada chcę to pomagam, nie to nie, a nie obmawiam.
Zauważyłem pewną prawidłowość że tak są właśnie atakowane rodziny zaginionych, jedni pomagają inni obmawiają (na przykład sprawa Iwony).
Edytowane przez nick60 dnia 25-05-2013 02:03
Ludzie byli,są i zawsze będą podli.
A najbardziej ,,szczekają,, CI którzy sami nie są fair !
Podbudowują się oczernianiem innych,by ukryć swoją nieudolność.
Edytowane przez marta wawa dnia 26-05-2013 16:37