"Wanda Sz., razem z rodziną i przyjaciółmi biwakowała nad Jeziorem Nyskim, w okolicy Głębinowa. Ostatni raz widziano ja tam 25 kwietnia 2009 r., w godzinach popołudniowych. Kobieta oddaliła się z miejsca wypoczynku i od tamtej pory nie nawiązała kontaktu z rodziną."
Ta historia wydarzyła się podczas weekendu, kiedy Państwo Szeptun wraz z przyjaciółmi postanowili spędzić czas nad Jeziorem Nyskim. Podczas biesiady, która trwała do późnych godzin wieczornych, pani Wanda oddaliła się na stronę za potrzebą. Miała też zaraz wracać do domu z odjeżdżającą parą znajomych. Jak się okazało kobieta nie wróciła do obozowiska ani też nie pojechała z nimi. Rozpoczęto nawoływania i poszukiwania. Następnie zawiadomiono policję. Policjanci zjawili się nad ranem na miejscu zdarzenia. Do chwili obecnej, nie wiadomo, co stało się z panią Wandą. Nie odnaleziono jej ciała, nie ustalono miejsca pobytu. Po kilku latach dorosłe już córki podjęły się ustalenia wszystkich faktów związanych z zaginięciem ich matki. Mąż zaginionej od dłuższego czasu mieszka i pracuje na terenie Niemiec. Dziennikarzom udało się ustalić, że uczestnicy biwaku, którzy od tego czasu nie utrzymują ze sobą kontaktów, także przebywają w Niemczech. Córki pani Wandy wspominają ciężki czas po zaginięciu matki. Był to okres pełen stresu, publicznego napiętnowania ojca, a nawet wykluczenia dziewczynek w szkołach. Środowisko uznało, że ojciec ponosi winę za zniknięcie matki. Stawiano mu nawet publiczny zarzut przyczynienia się do śmierci Wandy Szeptun. http://vod.tvp.pl...8/09122016
24 kwietnia 2009 roku – piątek. Wanda Szeptun wraz ze swoim mężem Jackiem oraz dwoma zaprzyjaźnionymi małżeństwami wybiera się nad Jezioro Nyskie. To miejsce położone między Głębinowem a Wójcicami. Towarzystwo zaplanowało tam imprezę biwakową, aby świętować imieniny jednej z kobiet. Radosnej i wesołej atmosferze towarzyszą ognisko i alkohol. Podczas świętowania nie wydarza się nic niepokojącego ani podejrzanego. Około 23:30 Wanda bierze ze sobą telefon komórkowy i informuje swoich towarzyszy, że musi udać się za potrzebą i niebawem wróci. Upływa kilkanaście minut i uczestnicy imprezy z niepokojem orientują się, że 40-latka nie wróciła. Bardzo szybko decydują się rozejrzeć po okolicy. Sądzą, że kobieta nieszczęśliwie zabłądziła. Niestety nigdzie jej nie ma. Wanda Szeptun przepadła jak kamień w wodę. Zdenerwowane i bezsilne towarzystwo po dwóch godzinach zawiadamia służby ratunkowe. Jednak ich przedstawiciele zjawiają się na miejscu dopiero około trzeciej nad ranem, 25 kwietnia. Jednym z powodów opóźnienia są kłopoty z odnalezieniem lokalizacji. Teren wybrany przez znajomych pani Wandy jest bowiem rzadko odwiedzany, a jeżeli ktoś nigdy wcześniej nie był w tamtych okolicach, to ciężko mu odnaleźć dokładne miejsce biwaku.
Gdy policjanci docierają na miejsce, od razu przystępują do akcji poszukiwawczej. Bierze w niej udział kilku funkcjonariuszy i przewodnik z psem tropiącym. Przepytani zostają wszyscy uczestnicy biwaku, z wyjątkiem dwójki małych dzieci jednego z małżeństw, które spały wtedy w namiocie. Policja zadała również kilka pytań dwóm wędkarzom spędzającym czas w pobliżu. Jednak według nich nie doszło do żadnych głośnych awantur. Nie słyszeli też nic, co świadczyłoby o tym, że ktoś pilnie potrzebuje pomocy. Działania nie przynoszą skutku i kończą się przed 6 rano. Zostają wznowione po kilku godzinach. Tym razem policjanci wraz ze strażakami, pracownikami firmy ochroniarskiej i płetwonurkami dokładniej przeszukują okolice jeziora i je same.
Rozmawiają z mieszkańcami, sprawdzają pobliskie pensjonaty i ośrodki wypoczynkowe. Niestety nie uzyskują informacji, które mogłyby naprowadzić na nowy trop w sprawie. Akcja poszukiwawcza trwała do 30 kwietnia. Jednak nie natrafiono na ślad zaginionej kobiety ani nie odnaleziono jej ciała. Jednak podczas pokazywania zdjęcia zaginionej, dwie osoby rozpoznały ją twierdząc, że w dzień tajemniczego zniknięcia widziały uderzająco podobną kobietę w okolicy miejscowości Wójcice, w pobliżu ujścia Nysy Kłodzkiej do Jeziora Nyskiego. Tajemniczej kobiety nie udało się jednak zidentyfikować.
Policja najbardziej skłania się ku wersji, że 40-letnia Wanda Szeptun dobrowolnie oddaliła się z miejsca obozowego i nie chce kontaktować się z nikim z rodziny. Z teorią nie zgadzają się dzieci kobiety, które uważają, że mama nie byłaby w stanie ich opuścić i nie dać znaku życia. Wspominały jednocześnie, że kilka dni przed feralnym wyjazdem Wanda wyglądała na przygnębioną i zmartwioną. Według nich zachowywała się trochę inaczej niż zazwyczaj.
W grudniu 2016 roku sprawa została przedstawiona w jednym z odcinków programu „Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie…” W telewizji wystąpiły córki Wandy Szeptun – Klaudia i Patrycja. Gdy doszło do zaginięcia Wandy Szeptun kobiety miały 17 i 12 lat. Do dziś nie poddają się i zaangażowaniem prowadzą wiele działań, walcząc o poznanie prawdy na temat losu ukochanej mamy. Obecnie nie otrzymują nowych wskazówek i informacji. Mąż Wandy oraz znajomi, z którymi bawiła się feralnego dnia nie chcą wypowiadać się o tej tragedii. Dziś wszyscy mieszkają poza granicami kraju. https://zaginieni...y-szeptun/
Edytowane przez elin dnia 24-09-2023 22:07