Seo tools

www.szukamywas.pl - Forum dyskusyjne: Bożena Świderska(Data zaginięcia 2009/09/01)
Luty 08 2025 10:39:37
Nawigacja
· Start
· Forum
· Regulamin
· Plakaty do pobrania
· Pinterest
· Kanał Youtube
Aktualnie online
· Gości online: 1

· Użytkowników online: 0

· Łącznie użytkowników: 138
· Najnowszy użytkownik: aga__0145
Zobacz temat
 Drukuj temat
Bożena Świderska(Data zaginięcia 2009/09/01)
Maddinka
Bożena Świderska
Data zaginięcia 2009/09/01
Wiek w dniu zaginięcia: 52 lata
Miejscowość: Tychy
Maddinka dodał/a następującą grafikę:


[8.94kB]
Edytowane przez elin dnia 17-01-2021 19:48
 
mama16-latki
W dniu zaginięcia ubrana była w: czarną sukienkę w drobne kolorowe kwiatki, buty na obcasie. Miała przy sobie małą czarną torebkę, torbę granatową z białym napisem z przodu, zegarek i złotą obrączkę.

zaginiona może przebywać na terenie Katowic
Edytowane przez aga_0145 dnia 17-03-2012 12:27
 
lornetka
Pani Bożena wcześnie rano wyszła do pracy. Był to jej pierwszy dzień po urlopie, który spędziła z rodziną nad morzem. Do pracy nie dojechała.
http://www.ktokol...erska.html
Edytowane przez elin dnia 18-07-2020 21:19
 
marta wawa
Jasne,postaram się.

Oto odpowiedź Męża

,,Witam !
Po rozwieszeniu plakatów,zadzwoniła do mnie jedna pani ze widziała
moją żone tego dnia tz. 01.09.2009r jak wysiadała z autobusu.Bilingi
były sprawdzane. A co chodzi o ten telefon policja poinformowała mnie
że go sprawdziła.

Pozdrawiam serdecznie
Bogdan,,
Edytowane przez marta wawa dnia 16-02-2011 15:58
 
elin
Info o p. Bożenie wysłałam do katowickiej GW, Dziennika Zachodniego, Górnośląskiego Tygodnika Regionalnego Echo, portalu tychy.pl, Portalu Tychy Nasze Miasto

O p. Bożenie napisał tychy.nasze miasto http://tychy.nasz...,id,t.html

Ma bliznę na podbrzuszu:
http://zaginieni....OZENA.html

Bożena Świderska, ur. 31 lipca 1957 w Katowicach, wyszła z domu przy Zaręby w Tychach 1 września 2009 r.

Wzrost 153 cm, sylwetka średnia, twarz prostokątna, uzębienie pełne, blizna nad lewym okiem, blizna pooperacyjna na brzuchu.
http://tychy.nasz...m,zid.html
Edytowane przez elin dnia 27-09-2023 22:03
 
kaktus
nowy link I
http://www.zagini...o=8307art. z 26 listopada 2015

Czytaj więcej: http://www.dzienn...,id,t.html
Zaginiona Bożena Świderska z Tychów. Wyszła z domu 1 września 2009 r. i dotąd nie powróciła. Miała 52 lata. Matka nie ustaje w poszukiwaniach.

To już sześć lat, jak 52-letnia Bożena Świderska przepadła bez wieści. Trzy lata temu odszedł jej ojciec, nie doczekawszy się ani powrotu ukochanej córki, ani żadnej informacji o niej. Pozostała mama, która ciągle czeka i nie ustaje w poszukiwaniach. Ostatnie dni przed zaginięciem rodzice i córka spędzili razem. To były piękne dni. – Byliśmy na wczasach w Ustce, Bożenka z mężem dojechała do nas na ostatnie 10 dni – wspomina mama, Genowefa Myślińska. – Była przeszczęśliwa. Wróciliśmy w niedzielę, ostatnią sierpniową niedzielę. W poniedziałek Bożenka z mężem była u nas na obiedzie. Po południu była umówiona u fryzjerki, nazajutrz, we wtorek miała być pierwszy dzień w pracy po urlopie. Bardzo jej zależało być w pracy akurat tego dnia, bo miała przyjąć nową pracownicę. Tego dnia, a był to 1 września, nie dotarła jednak do pracy. – Ba, nawet na przystanku nikt jej tego ranka nie widział. Wiemy, bo nazajutrz pytaliśmy ludzi, którzy o tej porze zwykle wsiadali do tego samego autobusu co nasza córka – opowiada Genowefa Myślińska. – Kierowca też mówił, że jej nie widział. Państwo Myślińscy zaczęli nawiedzać różnych wróżbitów i jasnowidzących, by trafić na jakikolwiek ślad. – Nie za bardzo wierzę w takie jasnowidzenie, ale w takiej sytuacji jak nasza, człowiek łapie się każdej szansy rozwikłania zagadki – mówi pani Genowefa. – I trzy takie osoby, całkowicie niezależnie od siebie, powiedziały bez wahania, że córka wcale nie 1 września wyszła po raz ostatni z domu, ale dzień wcześniej. I że było ciemno, kiedy wychodziła. O swoich poszukiwaniach pani Genowefa opowiedziała nawet Michałowi Fajbusiewiczowi, znanemu z programów o zaginionych. Było to w marcu. Historia zaginionej tyszanki trafiła na antenę Polsatu Play w maju. - I ciągle nic. Żadnego odzewu – mówi pogrążona w bólu matka. Bożena Świderska była jej jedynym dzieckiem. Nie pozostawiła jej żadnych wnuków. Jedyna ciąża zakończyła się poronieniem. Matka sprowadziła do swojego mieszkania wszystkie rzeczy córki: ubrania, ulubione bibeloty, pamiątki po ważnych wydarzeniach w życiu. - A to dostałam od niej podczas tych wakacji – mówi, pokazując kolorowy kwadracik z tekstem: „Matki trzymają za rękę swoje dzieci tylko przez chwilę, a ich serca zatrzymują na zawsze”. - Byłyśmy bardzo zżyte – mówi cicho pani Genowefa. – Nie spocznę, póki nie dowiem się, co się stało. Nie miała powodu znikać. Nie miała żadnych kłopotów finansowych, żadnych problemów w pracy. Nie przeżywała żadnego załamania nerwowego. A nade wszystko niemożliwe, żeby przez tyle lat się chociaż do mnie nie odezwała. Że nie odezwała się też do ojca, którego była oczkiem w głowie. Rodzina i przyjaciele obiecują nagrodę Nagroda za pomoc w odnalezieniu Bożeny Świderskiej ufundowana przez rodzinę i przyjaciół jest nadal aktualna. Jeśli tylko znajdzie się ktoś, kto będzie mógł wnieść coś istotnego w tej sprawie, na pewno ją dostanie. - Może ktoś widział ją 31 sierpnia 2009 roku wieczorem - mówi matka

http://www.dzienn...,id,t.html
http://e-reporter...asnej-woli

Dobrowolnie, ale nie z własnej woli - to słowa jasnowidza. Jednego z kilku, których w sprawie tajemniczego zniknięcia córki odwiedziła pani Genowefa wraz z nieżyjącym już mężem Franciszkiem.

- Jak to rozumieć? - pytam 81-letnią panią Genowefę, matkę zaginionej przed siedmiu laty Bożeny Świderskiej z Tychów.

- Jeśli powiem pani „wsiadaj do tego auta, albo cię zabiję'', i pokażę pani nóż, to nie wsiądzie pani?

- Raczej wsiądę – odpowiadam.

Czy w podobny sposób 52-letnia wtedy Bożena Świderska opuściła przed laty swoje ustabilizowane życie - pełne miłości, rodzinnego ciepła, poczucia bezpieczeństwa oraz szczerych, oddanych, długoletnich przyjaciół?

Czy zrobiła to pod wpływem przemocy, czyjegoś bezwzględnego okrucieństwa, strachu? Bo chyba nikt, kto znał ją dobrze nie wierzy, że odeszła z własnego wyboru. Pozostawiając ukochanych rodziców, męża, którego bez wątpienia również szczerze kochała, dobrze płatną i pewną pracę w wyuczonym zawodzie, mnóstwo przyjaciół od przysłowiowej piaskownicy, którzy wraz z jej matką do dziś nie ustają w poszukiwaniach.

Ojciec Bożeny zmarł na raka trzustki trzy lata po jej zaginięciu. Odszedł ze świata w wieku 82 lat. Nie doczekawszy się powrotu swej jedynaczki, ani żadnych konkretnych wiadomości o niej.

Czy zatem dać wiarę, że nie żyje? Zapomnieć? Tym samym dać dowód, że istnieje zbrodnia doskonała?

Mąż zaginionej, niespełna w rok od tych tajemniczych wydarzeń, założył nową rodzinę - ściślej wszedł w nowy związek - został ojcem. Matka Bożeny, pełniąc obowiązki kuratora sądowego zaginionej córki, zaproponowała mu rozwód, który prawnie jest w tej sytuacji możliwy przy ich wspólnym udziale. Odmówił. Zatem jak wyobraża sobie swoje dalsze życie po powrocie żony, w który mimo wszystko wiele osób wierzy.

Przerwane szczęście

Bożena Świderska ukończyła Akademię Ekonomiczną w Katowicach, wydział ekonomii. Ponadto biegle znała języki angielski i rosyjski, w dzieciństwie uczęszczała na prywatne lekcje gry na pianinie. Zanim wyszła za mąż, wraz z przyjaciółmi wiele podróżowała po świecie. Zawsze jednak wracała do rodzinnego domu i miasta, gdzie miała swój punkt oparcia w rodzinie i przyjaciołach. Można by powiedzieć że do pełni szczęścia brakowało jej jedynie dzieci z mężem, którego znała na długo przed ślubem. Straciła jedyną ciążę, nie pozostawiając tym samym swoim rodzicom żadnych wnuków. Mimo to cała rodzina pielęgnowała łączące ich głębokie więzi poprzez codzienny kontakt Bożeny z rodzicami. Choćby telefoniczny oraz częste odwiedziny, wspólne wyjazdy.

Taki właśnie rodzinny wyjazd nad morze w sierpniu 2009 roku poprzedza zaginięcie kobiety. 30 sierpnia 2009 roku państwo Świderscy wraz z rodzicami Bożeny wracają do Tychów z urlopu w Ustce. Nazajutrz córka i zięć pojawiają się u starszych państwa na obiedzie. Bożena wspomina o umówionej na popołudnie wizycie u osiedlowej fryzjerki. Następnego dnia, czyli 1 września ma przecież wrócić do pracy, w planach ma przyjęcie nowej pracownicy, chce prezentować się elegancko, dobrze wypaść.

Ostatni kontakt mamy z córką to wieczorny telefon Pani Genowefy około godziny 20.00, kiedy jedynaczka mówi jej, że ogląda w domu serial „Barwy szczęścia''

Kto zatem później rozmazał jej osobiste kolory szczęścia? Jakie wydarzenia rozegrały się w przeciągu kilkunastu godzin po filmie? Tego nie wie nikt.

Urwany trop

1 września 2009 roku, to data zaginięcia Bożeny Świderskiej. Miała wtedy rzekomo wyjść z domu około 6. i wsiąść do autobusu linii 4 jadącego do Katowic. Miała wysiąść na przystanku Katowice Kostuchna, wejść na znajdujący się nieopodal przystanku most i stamtąd łapać tzw. okazję w kierunku katowickich Piotrowic, gdzie pracowała.

Wcześniej nie robiła tajemnicy przed bliskimi, że często właśnie tak dojeżdża do pracy - zatrzymując „okazję''. Nie zawsze bowiem udawało jej się zdążyć na jadący bezpośrednio przez Katowice Piotrowice tyski autobus miejski nr 36. Mąż zeznał, iż słyszał jedynie przez sen, jak żona pośpiesznie wychodzi do pracy. Natomiast później nie udało się ustalić ani jednego świadka, widzącego zaginioną Bożenę w autobusie zarówno linii 4, jak i 36. Tymi autobusami dojeżdżała od lat, zatem doskonale znali ją z widzenia zarówno pasażerowie, jak i kierowcy. Na przystanku, na którym miała rzekomo wysiąść, by potem zatrzymywać autostop, i na pobliskim moście - w żadnym z tych miejsc - owego poranka 1 września 2009 roku, również nie była przez nikogo widziana.

Czy za tym do dziś niewyjaśnionym zniknięciem może stać przypadkowa osoba, jadąca wtedy samochodem lub kręcąca się w pobliżu? Czy ubrana stosunkowo zachowawczo w długą, ciemną sukienkę 52-letnia dojrzała kobieta była w stanie pobudzić, sprowokować jakiegoś dewianta seksualnego, który niespodziewanie pojawił się na jej drodze? Z podobnych względów mało prawdopodobnym pozostaje fakt, że padła ofiarą handlu ludźmi. Jaki miałoby sens porwanie, jeśli nikt nie skontaktował się z rodziną w sprawie okupu. Bożena nie miała długów, przeciwnie, posiadała oszczędności. Czy przypadkowy zabójca, działający spontanicznie i bez planu, mógł aż tak skutecznie ukryć zwłoki swej ofiary, że na ich ślad nie natrafiono do dziś. Pomimo licznych poszukiwań na tym terenie i w pobliżu. Owe poszukiwania były wynikiem samodzielnej inicjatywy rodziny i przyjaciół zaginionej, a także wynajętej przez nich firmy ochroniarskiej.

Dalsze śledztwo wykazało, że na kilka miesięcy przed zaginięciem Bożena była obiektem wyraźnego męskiego zainteresowania w postaci otrzymywanych wiadomości sms z komplementami i propozycjami spotkań, co jednoznacznie ignorowała. Szybko ustalono, że nadawcą tych wiadomości jest dalszy sąsiad tyszanki. Mężczyznę przesłuchano, jednak nie znaleziono żadnych dowodów, świadczących, że mógłby mieć coś wspólnego z zaginięciem swojej nieodwzajemnionej sympatii.

Są zgodni, że żyje

Wychowani i żyjący w wierze katolickiej rodzice Bożeny - kilkanaście dni po jej zniknięciu - decydują się na pierwszą wizytę u wspomnianego już jasnowidza. Jest to wbrew ich przekonaniom, nigdy wcześniej nie pochwalali, ani tym bardziej nie wierzyli w tego typu działania, jednak cel, jakim stało się dla nich wyjaśnienie, co stało się z ukochaną córką, uświęca w ich przypadku chyba wszystkie środki.

Jasnowidz, do którego się udają, jednoznacznie podważa stwierdzenie jakoby Bożena po raz ostatni wyszła z domu o poranku 1 września 2009 roku. Utrzymuje, że stało się to dzień wcześniej, późnym wieczorem, gdy było ciemno. Ponadto mówi rodzicom, że ich córka została uderzona w głowę ciężkim przedmiotem, a następnie wsiadła do ciemnego samochodu. Dobrowolnie, lecz nie z własnej woli. Na koniec staruszkowie dostają od jasnowidza informację, że ich zaginiona jedynaczka żyje, tylko znajduje się w stanie głębokiej nieświadomości, kompletnie nie potrafi się odnaleźć.

Genowefa i Franciszek odwiedzają wkrótce dwie inne osoby zajmujące się jasnowidzeniem i bioenergoterapią. W obu miejscach kolejne, niezależnie od siebie osoby mówią im dokładnie to samo. I wszyscy twierdzą zgodnie, że Bożena żyje. Gdzie wobec tego skierować poszukiwania, jak natrafić na jej ślad, jeśli nagle pojawiła się tak duża nadzieja na odnalezienie?

Mija czas, rodzina wysyła setki listów do schronisk, ośrodków dla bezdomnych, przyklasztornych domów opieki. Kuzyn - pracodawca Bożeny przez dwa lata po zaginięciu opłaca jej składki pracownicze ZUS, rodzice płacą za jej ubezpieczenie w prywatnej firmie. Wszyscy wierzą, że Bożena żyje, i z utęsknieniem czekają na jej powrót do domu, nieważne w jakim stanie, oby tylko wróciła, oni zadbają o wszystko inne.

Matka, mąż i ciotka występują w programie telewizyjnym „Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie''. Wkrótce potem regionalna telewizja podejmuje się realizacji i emisji reportażu o zaginionej mieszkance Śląska.

Po śmierci męża pani Genowefa kontaktuje się z Michałem Fajbusiewiczem. Wiosną 2015 roku występuje w jego programie, gdzie zapewnia, iż nie przestanie szukać córki, wspomina także o ogromnym wsparciu ze strony dalszej rodziny i przyjaciół Bożeny.

Zdjęcie Bożeny Świderskiej wysyłałam koleżance mieszkającej obecnie za granicą, gdzie uczy się zawodu bioenergoterapeuty. W odpowiedzi czytam: „Od razu to poczułam, przyszło do mnie, że ma problem z głową. Widziałam wokół niej wiejskie starsze kobiety, jak się nad nią nachylają. Ona teraz może mieć inne imię...''. Pytam, czy żyje? Koleżanka odpisuje: „Udało mi się połączyć z nią energetycznie. Żyje."

Nie pozostaje nic innego, jak wierzyć. W Boga, który widzi, ile osób kocha Bożenę i już 7 lat czeka na jej powrót, w ludzi naznaczonych Jego palcem, czujących i wiedzących więcej. I wreszcie w to, że pewnego dnia Bożena Świderska wróci do domu dobrowolnie i z własnej woli
Edytowane przez elin dnia 18-07-2020 21:26
"Jestem bardzo cierpliwa pod warunkiem, że wyjdzie na moje"
 
nick60
W "Ktokolwiek widział..." z piątku 18.11.16 jest o Bożenie Świderskiej i Robercie Wójtowiczu.
Tu można oglądać:http://vod.tvp.pl...6/18112016
 
elin
U Fajbusiewicza też była ta sprawa:
http://www.ipla.t...od-6252356

Ponownie sprawa w 997:

Pewne jest, że rano sąsiadka widziała panią Bożenę wychodzącą do pracy. Później już nie wiadomo... Przedstawiona jest hipoteza, że przypadkowy mężczyzna wziął Bożenę Świderską "na stopa" i zabił i druga, że zrobił to mężczyzna przypadkowo spotkany w trakcie łapania stopa w okolicy katowickiej Kostuchny. Widział ją tam ponoć kierowca kopalnianego autokaru. Z kolei ludzie podróżujący wtedy autobusem, którym musiała dojechać na Kostuchnę nie kojarzyli, by jechała autobusem nr 4; również kierowca autobusu był zdania, że nie zatrzymywał się tego dnia na przystanku "Droga do Kostuchny", gdzie musiałaby wysiąść zaginiona.
Poruszany jest też wątek męża, którego badanie na wariografie miało wskazywać, że może coś wiedzieć nt. okoliczności jej zaginięcia, ale jest podana informacja, że policja nie wiąże go z zaginięciem żony.
Wypowiadająca się w programie psycholog nie przychyla się do wersji przypadkowej zbrodni, poszlaki wskazują według niej, że jeśli było to morderstwo, to musiało być wcześniej zaplanowane.
https://vod.tvp.p...2,59418534

W sierpniu cała rodzina Świderskich była wraz z rodzicami pani Bożeny na wczasach w Ustce. Tam odpoczęli i wrócili pełni energii do domu. Jeszcze 31 sierpnia byli u rodziców kobiety na obiedzie. Około 20:00 tego samego dnia matka kobiety zadzwoniła do niej zapytać, co robi? Usłyszała wtedy od kobiety, że wraz z mężem oglądają film. Wszystko wyglądało tak, jak zwykle. Nic nie wskazywało, że kolejny dzień zmieni życie całej rodziny…

Jest 1 września 2009 roku – wtorek, pierwszy dzień pracy po urlopie. Kobieta wstała rano, jak zwykle i wyszła z domu. Do pracy zazwyczaj jeździła autobusem linii 4, o godzinie 6:17 lub 6:33. Po dotarciu na miejsce, miała w zwyczaju zadzwonić do męża, jednak tym razem tego nie zrobiła… Mąż obudził się około godziny 9:00, zdziwił się, że żona nie próbowała się z nim skontaktować, dlatego zadzwonił do niej. W słuchawce usłyszał jednak informacje, że abonent jest czasowo niedostępny… Postanowił zadzwonić do miejsca pracy żony, tam otrzymał informacje, że kobieta nie dotarła jeszcze na miejsce. Mężczyzna postanowił działać, od razu zadzwonił do szpitala sprawdzić, czy nie było żadnego zgłoszenia. Następnie powiadomił matkę kobiety i przejechał samochodem trasę, którą każdego dnia pokonywała kobieta w drodze do pracy, jednak nic nie zwróciło jego uwagi.

Rodzina powiadomiła policję i zaangażowała w poszukiwania firmę ochroniarską. Rozwieszano plakaty, przepytywano świadków… W sprawie jednak pojawiło się wiele nieścisłości i sprzecznych informacji. Jedna z kobiet twierdziła bowiem, że zaginiona jechała 1 września autobusem linii 4 do pracy i jej zdaniem wysiadła na przystanku mieszczącym się na wiadukcie. Kierowca autobusu twierdził natomiast, że tego dnia na tym przystanku nawet się nie zatrzymywał… Inni świadkowie mówili, że tego dnia zaginionej na przystanku, na którym zwykle czekała na autobus, w ogóle nie było…
https://zaginieni...iderskiej/
Edytowane przez elin dnia 27-09-2023 22:03
 
Przejdź do forum:
Logowanie
Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się

Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło
Wygenerowano w sekund: 0.09 - 23 zapytań MySQL 11,083,360 unikalnych wizyt